Każdy wilk musi pisać opowiadania . Trzeba mieć przynajmniej trzy opowiadania . Dzięki temu nasza wataha stanie się ciekawsza . Tutaj znajdują się wszystkie opowiadania :
Od Diany i Landona ,, Jak się poznaliśmy ''
Szedłem przez las. Było lato. Wyjątkowo upalne. Jednak w cieniu drzew było bardzo przyjemnie. Laurent siedział mi na plecach i mówił mi w którą stronę iść. Czasem się zastanawiam, czy jego hobby to wkurzanie mnie.
-Teraz idź prosto, a po 200 metrach w prawo.-zarządził.
-Tak, bo ja wiem kiedy miniemy 200 metrów.-odgryzłem się.
-To skręć za tą starą brzozą. Lepiej?-
-Tak.-skręciłem. Zobaczyliśmy z Laurentem jakiegoś wilka. Cofnąłem się. Nie lubię nowo poznanych wilków.
-Tchórz.-szepnął Laurent.
-Zamknij się. Jak taki mądry jesteś to idź.-odszczeknąłem.
-A żebyś wiedział. Ale wolałbym nauczyć cię oswajania się z innymi wilkami.-
-Hahah, i niby to ja jestem tchórzem?-zaśmiałem się. Tym go załatwiłem.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu zwycięstwa. Laurent zszedł ze mnie i
podszedł do wilka. Ja zza drzewa podsłuchiwałem co mówią.
-Witam szanowną panią.-ukłonił się Laurent.
-Oh... Witam. Dawno nie widziałam tu żywej duszy.-odpowiedziała wilczyca.
-Jestem Laurent, miło mi.-pomyślałem sobie: "Jaki on czasem staroświecki..."
-Ja jestem Diana.-
-A ja mam jeszcze towarzysza, tam za drzewkiem.-Laurent wskazał na
brzozę za którą się schowałem. Wychyliłem głowę. Spojrzałem na niego ze
wściekłością. Podszedłem do nich. Teraz dopiero zauważyłem jak wygląda
Diana. Była całkiem ładna, miała szare futro, błękitne oczy... Spojrzała
na mnie tak jakby miała się zarumienić, czego nie widać przez futro.
-Cześć. Przepraszam za Laurenta, ma już... Dużo lat. Jest trochę staroświecki.-odsunąłem towarzysza łapą.
-Nic nie szkodzi.-powiedziała.
-Może przeszlibyście się na spacer żeby się lepiej poznać?-Laurent
trącił mnie łokciem. O ile on ma łokcie... Spojrzeliśmy z Dianą po sobie
i wzruszyliśmy ramionami. "Czemu nie?". Szliśmy ścieżką przez las i
opowiadaliśmy o sobie. Zaczęliśmy się naprawdę lubić. Doszliśmy do
plaży. Usiedliśmy na piasku i dalej gawędziliśmy, zbliżając się do
siebie. Nagle zachciało nam się spać. Położyliśmy się, Diana pierwsza, a
ja przy niej.
-Śpiochy, wstawać, musimy się stąd wyrwać.-obudził nas głos Laurenta.
Pierwszy wstałem ja, byłem zaniepokojony. Słyszałem jakieś odgłosy.
-Szybko, Diana, musimy uciekać!-Diana zerwała się z piasku słysząc
wycie, które nie zwiastowało niczego dobrego. Biegliśmy przez las. Po
jakiejś godzinie dotarliśmy nad jeziorko, wycie ustało. Zauważyliśmy
grupę wilków i udaliśmy się w tamtą stronę.
,, pamiętaj o mnie '' słyszałam ostanie słowa Stantona, wilka którego kochałam. lecz czy jeszcze się zobaczymy ??? myślałam o tym całą drogę. pchnęło mnie pewne przeczucie.
- schowaj się - szepnęłam do Ladona. spojrzał się na mnie pytająco. - zobaczę, kto to. - znowu to samo spojrzenie - mam długą i zawiłą przeszłość. nauczyłam się ufać moim przeczuciom. podkradnę się do nich i zobaczę kto to. - najwyraźniej nie zrozumiał o co chodzi, lecz schował się. podkradałam się w cieniu drzew. byłam w tym całkiem niezła. kiedy podeszłam całkiem blisko, zauważyłam wilczyce. trzy. kremowo-białą, brązowo-kremowo-białą oraz błękitną w białe plamy ,przypominające chmury, z czarnymi skrzydłami i uszami. wydawali się mili. lecz pozory mylą. wróciłam do Ladona.
- i co ? - zapytał
- chyba dobrze - odpowiedziałam - tylko idźmy powoli. bądź gotowy do ucieczki.
wyszliśmy z cienia. grupa popatrzyła się na nas. szeptali pomiędzy sobą. jedna z nich, ta ze skrzydłami odłączyła się od reszty i gdzieś pobiegła. szliśmy ramię w ramię. czułam się przy nim pewnie. wtedy kremowo-biała wilczyca zawarczała i skoczyła na Ladona. odsunęła się od niego szybko. wilczyca przewróciła go na ziemię. na szczęście Lauren zdążył zeskoczyć z jego pleców. chwyciłam go i włożyłam na swój grzbiet. toczyła się zażarta walka. Ladon miał rozharatany pysk, lecz i on zostawił ślad na pysku przeciwniczki. chciałam mu pomóc, ale kątem oka zauważyłam zbliżającą się drugą wilczycę. zrobiłam unik w ostatniej chwili. zawarczałyśmy na siebie.
- Kim jesteście ? - zapytała.
- wilkami, które poszukują watahy - odpowiedziałam za Ladona.
- Nijo Gideno Sigmo Black - zawołała - zostaw go.
odwróciłam głowę. wilczyca i on patrzyli po sobie. wreszcie ona podeszła do nas.
- zaprowadzimy ich do alfy - powiedziała
- już nie trzeba - odpowiedział głos za nami. odwróciliśmy się. za nami stał prawdziwy anioł. biała wilczyca ze skrzydłami o bujnym ogonie. piękna i niebezpieczna w jednym. - Simmy zawiadomiła mnie o wszystkim. - popatrzyła na nas - Taro, zaopiekuj się nowo przybyłymi gośćmi. i ich małym towarzyszem. - spojrzałam na Laurenta. czyżby się zaczerwienił ?
- tak jest, Salphiro - ukłoniła się wilczyca o imieniu Tara i zwróciła się do nas - chodźcie, pokarzę wam wasz nowy dom.
Salphira i Simmy ,, Odkrywamy tajemnice nawiedzonego domu '' cz .1 i 2.
Gdy Ja i Salphira weszłyśmy do swoich sąsiadów - watahy wolf squad.To zauważyłyśmy , że zaszłyśmy dalej niż zaplanowałyśmy ... Trawa nie była już taka zielona , a drzewa nie miały liści . Zdałyśmy sobie sprawę że jesteśmy na zakazanym terenie watahy . Nagle zza drzew wyłonił się... Nawiedzony Dom ! Salphira podeszła bliżej , a ja szłam tusz za nią . Nagle usłyszałyśmy ryk. Nie wiedziałyśmy co to było więc Salphira weszła do domu .
- Simmy , jeśli nie wrócę po godzinie to ... wezwij pomoc - powiedziała
Salphira i weszła do domu ...
Minęła godzina więc Simmy pomyślała
- Jeśli wezwę pomoc to po pierwsze wyjdę na tchórza , albo Salphira wyjdzie , a mnie nie będzie ... Tak , sama wejdę do domu . W końcu jestem Simmy wspaniała ! - I weszłam do domu...
I weszłam do domu... Gdy do niego weszłam przeszły mnie ciarki po plecach. I nie ukrywałam ,że się bałam! Więc zarządziłam błyskawiczny odwrót. A gdy wyszłam usłyszałam wycie mojej mamy! W tej samej chwili zobaczyłam w oknie ,że mama walczy z jakąś zjawą!!!!!!!!!!!!! Więc jak naprzystało na młodą Alfę weszłam do domu pobiegłam po długich schodach na samą górę ,a gdy biegłam coraz wyżej i wyżej wycie i krzyki stawały się coraz głośniejsze aż dobiegłam na samą górę zobaczyłam moją mamę walczącą ze zjawą aż wreszcie krzyknęłam:
- Zostaw moją mamę! No weź powalcz trochę ze mną! - I przybrałam dziwną pozę no dobra trochę gupią pozę - Zjawa odsunęła się od mamy i popatrzyła na mnie - No tego to nie przewidziałam ! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - Aż przez to zapomniałam ,że mam skrzydła ! Powiedziałam to i zaczęłam zlatywać na dół ale zjawa zapędziła mnie w kozi róg .A zjawa wtedy powiedziała:
- No no niemasz mi już do nikąd uciec ! Hahaha Muhahahaha!!! - Powiedziawłszy to zjawa rozpędziła się i zaczęła lecieć prosto na mnie! Ale w ostatniej chwili odsunęłam się a zjawa R O S P R Y S N Ę Ł A S I Ę !
A wtedy z góry zleciała Salphira i powiedziała:
- Uratowałaś mi życie córeczko ! Kocham cię!. A teraz wróćmy do domu...
Od Austina jak dołączyłem do watahy
Szedłem tępo przez las a w mojej głowie była pustka,straszna pustka bo miałem amnezje i nie pamiętałem kim byłem ani też poprzednie watahy.Nagle BUM! Zderzyłem się z kimś....Po chwili okazało się że to Salaphira.
-Auć!-powiedziałem-to boli ale z taką panią jak ty warto było.Kim jesteś?
-Jestem Salaphira-powiedziała-Alfa Watahy Wilczych Odgłosów.A ty?
-Ja?A żebym ja to wiedział.Powiedzmy że Austin.Moge to ciebie dołączyć?-spytałem.
I tak własnie się tu dostałem.Z nadzieją że wróci mi pamięć i z nadzieją że znajde tu miłość..
Od Runci ,,jak się tu dostałam?"
Od Hekate ,,Jak dołączyłam do watahy?"
szłam przez las a upał odbierał mi energię i zdrowie , gdy już nie miałam siły iść dalej zasnęłam.....Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że jestem na innym terenie wtedy podszedła do mnie wilczyca
to był po prostu ANIOŁ!!!!!! Piękna biała wilczyca ze skrzydłami o sierści bielszej od najczystrzego śniegu, i bujnym ogonie powiedziała: witaj , jestem Salphira Alfa watahy wilczych odgłosów -powiedziała Salphira
- A więc nazywasz się Hekate? - powiedziała Salphira
- Tak, to ja a skont wiedziałaś jak mam na imię? - Zapytałam
- Mam moc telepatii czyli czytania w myślach - powiedziała - Simmy ! Tara! zaopiekujcie się nową wilczycą Hekate...
Od Simmy : Moje pierwsze chwile w watasze ...
Był radosny , słoneczny dzień . Moja mama przechadzała się po lesie. Wyszła z dawnej watahy ponieważ tam chciała zostać kimś więcej niż zielarką np. Gammą , Betą ,a lbo nawet Alfą , ale tam nie chcieli jej przyjąć na wyższe stanowisko , ale ona nie obraziła się , ale poszła do Alfy , oświadczyła , że musi odejść ( bez powodu ) i poszła w świat ...Ale wróćmy do historii , albo nigdy nie skończę !
No więc tak : Moja mama chodziła po lesie szukając dobrego miejsca dla przyszłej watahy . Wtem zauważyła mały wodopój, a obok niego dużo, a nawet bardzo dużo jam. Wyglądało to jakby ktoś ich już tu oczekiwał . Powąchała kilka kamieni , ale zapach wilka był taki słaby , że wszystko wskazywało na to , że kilkadziesiąt , albo nawet kilka set lat temu jakiś wilk miał tu watahę . Jak to możliwe , że żaden wilk nie założył tu watahy , albo chociaż się tędy nie przeszedł ? Nie wiadomo , ale nie zastanawiajmy się tak długo nad tym , w końcu opowieść czeka ! Salphira popatrzyła dookoła , ale nikt nie przychodził i właśnie tu założyła watahę - watahę wilczych odgłosów. Lecz później zaczęły się kłopoty , bo Salphira zapomniała , że była w ciąży ze swoim byłym z tamtej watahy . Salphira urodziła bez problemów malutkiego, słodkiego , rozkosznego , śmiesznego , pięknego , mądrego szczeniaka czyli ... MNIE ! Byłam taka mądra i tak szybko się uczyłam / zdobywałam wiedzę , że Salphira mianowała mnie na młodą Alfę i co wieczór powtarzała :
- Ach Simmy , Co z ciebie wyrośnie ...
-----------------------------------------------------------------------------------------------
- W końcu nauczyłam się chodzić mamo ! No mamo , popatrz ... - Ale mama była zbyt zajęta polowaniem , nauką ( bo ciągle powtarzała , że wilczyca , a zwłaszcza Alfa uczy się w każdym wieku ) zajmowała się też pływaniem , sprzątaniem , czarowaniem, lataniem i prawie nie zwracała na mnie uwagi więc postanowiłam znaleźć przyjaciela.
Chodziłam po lesie i chodziłam aż w końcu zauważyłam młodego wilczka
- Hej , Jak się nazywasz ? - Zapytałam się go
- Cześć , Mam na imię Bolt - Powiedział wesoło wilczek
- Masz watahę ? - Zapytałam
- Tak , a ty ? Może dołączysz do nas ? - Zapytał się Bolt
- Nie ! No co ty . Nie mogę. Jestem młodą Alfą ! - I w tym czasie wilczek uciekł ... Nie wiadomo dlaczego . Może się mnie przestraszył , albo ktoś go wołał ? W każdym razie czułam się osamotniona . Gdy szukałam następnego dnia znalazłam wilki które nie miały swojej watahy . Były to : Saori , Mik i Daisy . Bardzo je polubiłam . Były wtedy zaledwie po urodzeniu , ale zawsze trzymały się razem . W końcu wyrosłam na młodą Alfę , ale dalej czuję jakąś pustkę ... Ciekawe co to . Może wy wiecie ?
Od Mrocznej Orchidei ,,Jak dołączyłam do watahy?"
ta smutna minka była przypadkowa...dzień po śmierci mojego ojca wyruszyłam w świat wędrowałam ok 4 miesięcy kiedy w końcu znalazłam sie na polanie. jakaś dziwna moc skierowała mnie w stronę przepięknego lasu; to był teren watahy wilczych odgłsów . chociaż jeszcze nie należałam do watahy poczułam się jak w wymarzonym miejscu.
Od Landona ,,Wakacje w watasze"
Zbliżały się wakacje. Pomyślałem że mógłbym się na ten czas przeprowadzić do jaskini, którą niedawno odkryłem przy plaży. Postanowiłem się przygotować. Poszedłem do Salphiry.
-Cześć, mam pytanie.-
-Słucham...-Salphira cierpliwie czekała.
-Czy mógłbym prosić o... Taki jakby... Urlop?-zapytałem.
-Jasne.-Alfa kiwnęła głową.
-Dziękuję.-ukłoniłem się i wybiegłem. Biegłem w stronę plaży. Przystanąłem przed jaskinią. Było tam okropnie ciemno. Postanowiłem poprosić świetliki o pomoc, w zamian za wyżywienie i kwaterę. Zgodziły się. Wziąłem kilka pnączy i zaplotłem w coś w rodzaju latarni. Zawiesiłem je pod sklepieniem jaskini. Zajęło mi to jeden dzień. Znalazłem jakiś kamień. Obiecałem sobie że niedługo zrobię normalne posłanie. Następnego dnia poszedłem na plażę. Byłem głodny.
-Dawno nie jadłem owoców morza...-powiedziałem pod nosem, po czym wszedłem do wody. Udało mi się złapać 7 ryb. Kiedy je zjadłem, wylegiwałem się do wieczora na plaży. Nareszcie jakiś odpoczynek. Wieczorem, zgodnie z obietnicą, poszedłem do lasu po materiały na posłanie. Nie chciałem zrywać liści z drzew, więc szukanie liści zajęło mi trochę czasu. Pozrywałem też trochę dmuchawców. Jak wróciłem do jaskini było już późno. Obiecałem sobie że posłanie zrobię jutro. Następny dzień spędziłem tak samo-śniadanie i plaża. Potem zacząłem robić posłanie. To było trudniejsze niż się zdawało. Wyjrzałem z jaskini.
-Nie no, nie wierzę, już ciemno?-jęknąłem. Położyłem się na nowym posłaniu. Było wygodne. Szybko zasnąłem. Na szczęście nie musiałem już więcej robić. Resztę lata spędziłem tak samo-owoce morza i plaża. Więcej nie było mi potrzeba.
Od Salphiry ,,Wakacje w Watasze"
Gdy sprzątałam po Simmy i jej porannym aerobiku z Shadow ' em przypomniałam sobie , że są wakacje i Simmy jest już dorosła i musi po sobie sama sprzątać... Zawołałam Simmy i poprosiłam o to i usłyszałam głos sprzeciwu :
- Nie jestem służącą ! To ty jesteś Alfą , więc opiekujesz się mną i po mnie sprzątasz ! - wykrzyknęła
- Ooo moja droga panno , nie będę po tobie sprzątać! - powiedziałam z wyczuciem.
- No ale mamo , sprzątanie jest takie nudne ... A ja wolę się bawić jak szczeniaczek z Mikiem i Miką.
- No dobrze tylko ten ostatni raz...-powiedziałam śmiejąc się.
- Jeju ! Dziękuję ! Dziękuję , dziękuję , dziękuję ! - i Simmy rzuciła się na mnie i mojego biednego towarzysza prawie go zgniatając !
- Uważaj na Fire Etiko! Zawsze chce się z wami bawić!- Wykrzyknęłam
- No dobrze ... Ja tylko się tak z nim droczę - powiedziała Simmy potrząsając głową Etiko w jedną i drugą stronę jak mówił : Ona ma rację ! Ona ma rację !
- Zaśmiałam się i wyszłam z nory uprzedzając, że przez dłuższy czas mnie nie będzie...
* * *
Gdy wyszłam z jaskini zderzyłam się z Amarellą ,która ćwiczyła Sher do starcia z wrogiem. Wykrzyknęłam więc :
- Amarella co ty wyrabiasz! - powiedziałam stanowczo
- Ćwiczę Sher do starcia z wrogiem , więc musimy nadrobić zeszłoroczną stratę Alfo... - powiedziała ze smutkiem Amarella
- No dobrze ale pamiętaj mam na ciebie oko!- powiedziałam zabawnie
- Tak jest ! - Odrzekła Amarella i poszła ćwiczyć z Sher.
* * *
Od razu po rozmowie z Amarellą spotkałam Ninję Giden, Dianę i Landona rozmariających ze sobą:
- Wiecie to fajne, że już wakacje!- powiedział Landon
- No extra!- Dodała Ninja Giden
- Bardzo fajnie - Powiedziała Diana
- Dzień dobry Ninjo Gideno, Diano, Landonie...-Powiedziałam
- Siema! - Powiedział Landon dziwnie się uśmiechając
- Hej...- Dodała Diana
- Hejka Alfo! - Powiedziała Ninja Gidena
- No to do widzenia...- powiedziałam
* * *
- Wszyscy mają zajęcia na wakacje a ja tylko siedzę w jamie i czekam aż ktoś powie: Dzień dobry Alfo jak się miewasz mam do ciebie pilną sprawę...- Nie widzę wtedy jaki świat jest piękny! No dobrze postanowię coś ambitnego na wakacje ale teraz późno się już zrobiło więc pójdę już do jamy Aaaaa śpiąca jestem muszę iść...
Od Mrocznej Orchidei ,,Wakacje w watasze"
Na wakacje dostałam zaproszenie do Rzymu do mojej dalszej kuzynki Lexi ( tak wygląda.) w pierwszy dzień wakacji poszłam do alfy i poprosiła czy mogłabym spędzić wakacje we Włoszech. Wyraziła na to zgodę i już dwa tygodnie później pływałam i się wylegiwałam dniami w tym pięknym mieście Rzymie.
Żeby trochę poszaleć poszłyśmy do lasu. Nagle zauważyłam jakieś światełko w jaskini i powiedziałam że idę sprawdzić co to jest . szłam i szłam aż w końcu ujrzałam źródło światła była to gwiazda a raczej diament w kształcie gwiazdy który tak mocno świecił na odległość ale mnie nie raził dotknęłam go i spadł na mnie dziwny mieniący się proszek, poczułam ukłucie jakby ktoś wbijał mi nóż w plecy i nie mogłam z bólu wydobyć z siebie najmniejsze pisku. Kiedy się obudziłam była przy mnie Lexi, wstałam i poczułam że się kiwam na boki patrze a ty jestem biała a co dziwniejsze mam skrzydła!!!i wyglądam tak: Bardzo bardzo bardzo dziwnie spróbowałam nimi ruszać i wzbiłam się w powietrze. Kiedy wróciłyśmy do jaskini w której spałyśmy uzgodniłam z nią że musze wrócić do watahy. I już na zajutrz leciałam do domu czyli watahy a leciałam bo chciałam sprawdzić na ile można liczyć na te skrzydła. Okzała się że są bardzo silne i mocne.
Kiedy wróciłam od razu poszłam do alfy żeby to omówić…
Od Diany ,,Wakacje w watasze"
Dzień dobry Aflo - Salphira wygrzewała się w promieniach południowego słońca. - Mam pewną sprawę.
- Słucham - spojrzała na mnie swoimi brązowymi, ciepłymi oczami.
- Ostatnio przyszedł list od moich znajomych. Chcieliby się ze mną spotkać. To nie daleko - dodałam szybko - wrócę za kilka dni.
- Dobrze. - kiwnęła głową, wracając do książki - miłej zabawy.
- Dziękuję - rzuciłam przez ramię biegnąc na spotkanie ze znajomymi. Nareszcie trochę wyrwania się od codziennej wataszej rutyny.
- Jednak przyszłaś - przywitał mnie ktoś, kiedy przybyłam na miejsce. Z cienia wyszedł wilk:
Witaj Cedric - skinęłam mu głową. - Dawno się nie widzieliśmy.
- Diana! - zza drzew wypadły moje przyjaciółki i rzuciły się na mnie.
- cześć Marie
cześć Rosie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz