Dzień dobry Aflo - Salphira wygrzewała się w promieniach południowego słońca. - Mam pewną sprawę.
- Słucham - spojrzała na mnie swoimi brązowymi, ciepłymi oczami.
- Ostatnio przyszedł list od moich znajomych. Chcieliby się ze mną
spotkać. To nie daleko - dodałam szybko - wrócę za kilka dni.
- Dobrze. - kiwnęła głową, wracając do książki - miłej zabawy.
- Dziękuję - rzuciłam przez ramię biegnąc na spotkanie ze znajomymi.
Nareszcie trochę wyrwania się od codziennej wataszej rutyny.
- Jednak przyszłaś - przywitał mnie ktoś, kiedy przybyłam na miejsce. Z cienia wyszedł wilk:

Witaj Cedric - skinęłam mu głową. - Dawno się nie widzieliśmy.
- Diana! - zza drzew wypadły moje przyjaciółki i rzuciły się na mnie.
- cześć Marie

cześć Rosie
- Jak długo zostaniesz z nami ? - spytała Marie.
- Kilka dni. Później muszę wracać.
- Gdzie się ulokowałaś ? - spytał Cedric
- Moja wataha jest nie daleko.
- Nie traćmy czasu na rozmowy - jęknęła Rosie - Nie wiem, kiedy znowu pozwolą mi się wyrwać z domu.
- To co robimy ? Niedaleko jest plaża... - zaczęłam
- Możemy robić to co nam się podoba. - powiedziała Marie - Berek -
klepnęła mnie w ramię. goniliśmy się, rozmawialiśmy, wspólnie
spędzaliśmy czas.
- Jak długo ty jestem ? - spytałam jedząc młodego królika
- Piąty dzień - powiedział Cedric.
- Muszę się zmywać - wstałam - Napiszcie, jeśli chcecie się jeszcze kiedyś spotkać - rzuciłam i pobiegłam w stronę watahy.
|
|
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz