Zaraz o świcie udałem się na spacer. Radosnymi skokami i z cichym pogwizdaniem przemierzałem tereny watahy.
Po kilku chwilach doskoczyłem na łąkę...
Kilka metrów dalej ujrzałam Drille. Postanowiłem się przywitać. Zrobiłem niefortunny skok i zacząłem koziołkować prosto na waderę.
Po chwili razem wpadliśmy do płytkiego jeziorka (...)
- Przepraszam. - powiedziałem z uśmiechem "schodząc" z wadery
- Nic nie szkodzi... - szepnęła, a na jej poliki wskoczyły duże rumience
<Drilla?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz